Pracuję. Kot przychodzi na kanapę, zmartwiony patrzy na mnie i szura łapą po kanapie, jakby siedział w kuwecie. Zaglądam do przedpokoju. Drzwi do łazienki oczywiście zamknięte.
To już było coś więcej, niż przeraźliwe miauczenie z gatunku "daj mi żryć";-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz