sobota, 25 kwietnia 2009

Konrad zniknął

Spoko, spoko, na kilka godzin:-) Ale naprawdę zapadł się pod ziemię, nie było go w żadnym z "jego" miejsc. Zaczynałem się denerwować, czy jakimś cudem nie wyszedł sam na klatkę, aż tu nagle usłyszałem skrobanie w deskę pawlacza nad moją głową. Zrozumiałem, że w Konradzie obudziła się dusza lolcatowego "ceiling cat".

003

I'm in ur pawlacz, exploring ur plecak

006

Jakość jest taka sobie, bo fotki pstrykałem metodą reporterską - unosząc aparat wysoko nad głową i nie widząc dokładnie, co tam jest w obiektywie;)

009

No dobra, dobra, może już wystarczy tych fotosów?

To nie pierwszy raz, kiedy K. wgramolił się na pawlacz, wcześniej robił to już kilka razy, ale tym razem wyjątkowo nie miał ochoty szybko schodzić. Po zejściu przymierzał się do skoku na szafę, możliwe więc, że odkrył w sobie żyłkę co najmniej taternika, jeśli nie himalaisty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaglądają